|
|
|
|
O Korespondencji Sztuk rozmowa z prof. Jackiem Woźniakowskim
Zbigniew Baran: Czy potrzebne jest dzisiaj myślenie w kategoriach korespondencji sztuk?
Jacek Woźniakowski: Mnie się wydaje, że takie myślenie jest zawsze potrzebne, bo życie ludzkie stanowi rozczłonkowaną całość.
Refleksja natomiast w tym duchu wydobywa ową "całość" oraz pozwala nam określić predyspozycje i poziom
kulturalny jednostki, w różnych relacjach i związkach, nawet w układzie globalnym. Jeżeli współczesny
świat jest rozbity, to tym bardziej potrzebuje - powiem obrazowo - ponownego sklejenia.
ZB: Czy w dziele sztuki ...?
JW: Tak właśnie sądzę. Sztuka jest jednym z tych czynników, które mogą przywrócić utracone poczucie
jedności światu i życiu. Widoczny kryzys we współczesnym świecie wynika z coraz większej specjalizacji i
humanistycznego wyjałowienia, kiedy np. fizycy czy biolodzy nie potrafią wyjaśnić ogółowi znaczenia swoich
odkryć i powiązać ich z innymi dziedzinami. Tak więc - ze zrozumiałych względów - poszukujemy wartości
scalających w doświadczeniach uczonych, myślicieli, filozofów, artystów, polityków. Bez tej integrującej
wrażliwości społeczeństwo staje się bezbarwną, pokruszną masą.
ZB: Bliskie jest panu profesorowi myślenie romantyczne, z jego kosmologią, mistyką i stosunkiem do natury.
W studium Arabeska w literaturze i sztuce wczesnego romantyzmu, ogłoszonym w pracy zbiorowej Pogranicza i
korespondencje sztuk, pisze pan, że "kosmos (a dla romantyków także mikrokosmos sztuki) jest jednym systemem korespondencji i współzależnych objawień".
A w innym miejscu - z powołaniem się na list Tiecka do Rungego z r. 1803 - "sztuka jest lunetą, przez którą artysta tropi gwiazdy na firmamencie swego ducha".
W tym ujęciu artysta zdaje się być powołanym do odkrywania ukrytej harmonii świata?
JW: Obracamy się tu na progu racjonalizacji i intuicji. Z pewnością to jeden z zasadniczych
postulatów romantyków wobec sztuki, by przywrócić człowiekowi utraconą jedność - i to nie tylko z drugim
człowiekiem, ale także ze światem. Cała np. koncepcja ochrony przyrody, należy do tego procesu scalającego,
który zaszczepił nam romantyzm.
ZB: W romantyzmie też zostały sformułowane podstawowe pojęcia, jak Gesamtkunstwerk (dzieło zbiorowe-totalne),
związane z teatrem muzycznym Ryszarda Wagnera, czy correspondance des arts, termin kojarzony z Charles
Baudelairem, wielkim poetą i świetnym krytykiem sztuki.
JW: Zgadza się. W tych wierszach Baudelair'a odpowiadają sobie nawzajem: dźwięki, kolory i zapachy.
Tak jakby jedna sztuka była echem drugiej. A poza tym w romantyzmie nastąpiło przenoszenie samych terminów
opisujących dzieło sztuki, z plastyki na muzykę, z literatury na muzykę i w kierunku odwrotnym. Nie wiem,
czy to wszystko nie doprowadziło do ikonologii współczesnej, do lepszego poznania i zrozumienia fenomenu
integracji sztuk. Mówimy o wzajemnym oświetlaniu się sztuk, ich "polifoniczności", "wielogłosowości".
Jak się to przenika widać np. w "muzycznej" strukturze i narracji powieści u Tomasza Manna, Prousta,
Iwaszkiewicza, w "muzycznych wibracjach" malarskiego języka Paula Klee ...
ZB: W pańskiej rodzinie było wielu artystów i myślicieli: Rodakowski, Pawlikowski, Czapski. Na ile stało
się to wyzwaniem i miało wpływ na pana zainteresowania kulturą i sztuką?
JW: W moim życiu najbardziej istotna była postawa mojego dziadka Jana Gwalberta Pawlikowskiego,
który był autorem książki Mistyka Słowackiego, a jednocześnie z wykształcenia ekonomistą, piszącym takie
prace jak: Hodowla bydła w Galicji. Był on jednym z pierwszych twórców koncepcji ochrony przyrody i uchodzi
w polskiej ekologii za ojca Rady Ochrony Przyrody. Połączenie zainteresowań J.G. Pawlikowskiego poezją,
ochroną przyrody i ekonomią było rozstrzeleniem zdumiewającym, a dzisiaj już właściwie niemożliwym, gdyż
trudno być specjalistą w tych wszystkich dziedzinach. On jednak stał się nim, gdyż na tyle go te rzeczy
pasjonowały, że mógł się oddawać i jednej, i drugiej, i trzeciej dyscyplinie. Dla mnie jest to piękny
przykład tego, że człowiek nie powinien zamykać się w jednej sferze zainteresowań i nie dążyć do
"wyśrubowanej" specjalizacji, gdyż tylko jako człowiek "pogranicza" ma szansę intelektualnie i duchowo się
doskonalić. Dlaczego mój dziadek się tym interesował? Dziedziny te wzbogacały go i rozwijały, jak studia i
kontemplacja nad romantyczną poezją, przyrodą, historią i nauką. Miało to również znaczenie obywatelskie,
gdyż zdawano sobie dobrze sprawę, że rozwój społeczny zależy od duchowego rozwoju jednostek, że im więcej
jest uzdolnionych i wszechstronnych jednostek, tym większa szansa ucywilizowania ogółu. Takie "wzbogacone"
społeczeństwo jest oczywiście inne od takiego, gdzie jednostki są niedorozwinięte pod względem
intelektualnym i emocjonalnym. Nie reagują przeto na piękno przyrody i nie potrzebują obcowania z nią, nie
są wrażliwe na poezję i nie mają nawyku obcowania z wielkim twórcami. Wtedy zostaje przerwana
międzypokoleniowa nić kulturowa i znajdujemy się w duchowej pustce, bez norm i wyższych wzorów.
ZB: W następnym spotkaniu w ramach cyklu "Korespondencja sztuk" będziemy mieli zaszczyt gościć pana profesora.
Hasłem wywoławczym spotkania będą Góry niewzruszone. O różnych wyobrażeniach przyrody w dziejach kultury
europejskiej - od tytułu pańskiej znanej książki. Książka ta jest wyjątkowa w tym temacie, posiada -
według mnie - kilka warstw: erudycyjną, naukową i publicystyczną. Czy mógłby pan profesor zaakcentować jej
współczesne przesłanie?
JW: Człowiek powinien zgłębiać swoją wiedzę o naturze w różnych wymiarach i aspektach, by nie stać się
współczesnym barbarzyńcą. Niestety o naturze przypominamy sobie zazwyczaj w czasie kataklizmów i klęsk
żywiołowych, kiedy jest ona przerażająca i niszczycielska. Według mnie ciągle łamiemy proste przymierze z
naturą. Na wstępie swojej książki cytuję, oby nie prorocze, słowa J. G. Pawlikowskiego, który w rozprawie
Kultura i natura napisał: "Człowiek, odkąd pojawił się na ziemi począł ujarzmiać przyrodę. Aż nareszcie
ujarzmił ją tak gruntownie, że poczynają mu włosy wstawać z przerażenia, aby w pustce przestrzeni nie został
sam na sam - z trupem". Chciałbym zaznaczyć, że moja książka jest pochwałą natury, ale bez jej
panteistycznego kultu i filozoficznej rozterki "natura sive deus". Chrześcijańsko-transcendentalny wymiar
natury znajduje tutaj odbicie w licznych odwołaniach się do traktatów filozoficzno-teologicznych, dzieł
poezji i malarstwa.
W kontakcie z przyrodą uzyskujemy intensywniejsze zdolności refleksji i koncentracji, wielu
ludzi silniej odczuwamy obecność Boga. Czy do końca sobie to uświadamiamy? Mam wrażenie, że natura nie jest
należycie traktowana jako organiczna część kultury, że nie potrafimy się wyzbyć wobec niej merkantylnego
stosunku. Ciągłe obliczanie wartości zasobów przyrodniczych prowadzi do aberracji, to tak jakbyśmy wartość
płócien wielkich mistrzów przeliczali na cenę worków na kartofle! - mówił Pawlikowski.
ZB: Co dla pana znaczy słynna "Willa pod Jedlami", którą pan dziedziczy?
JW: "Willa pod Jedlami" w Zakopanem jest klasycznym przykładem rozwiniętego budownictwa regionalnego.
Twórca tego stylu Stanisław Witkiewicz udowodnił, jak umiejętności budowlane ludu można wykorzystać dla
potrzeb bardziej skomplikowanych i wyrafinowanych. W tym sensie, by móc pozostać chłopem i być światłym
człowiekiem (wedle słów któregoś rozmówcy Witkiewicza). Dzisiaj jednak dopiero widać, jak równolegle ze
stylem zakopiańskim powstały style rodzime w innych częściach Europy, zwłaszcza Europy Środkowo-Wschodniej -
na Słowacji w Czechach, Rumunii, Bułgarii. Z tym, że historycy sztuki są na ogół zgodni w poglądzie, że
Witkiewiczowi najlepiej się udało to przetworzenie i połączenie w architekturze elementów folkloru z
ówczesną nowoczesnością.
ZB: Jakie jeszcze inne znaczenie ma dla pana korespondencja sztuk?
JW: Dla mnie syntezą tej korespondencji jest sam człowiek. Myślę tutaj o kimś obyczajnym, np. w stroju
i sposobie zachowania. Bardzo ważne jest obchodzenie świąt, celebrowanie życia rodzinnego i wspólnotowego.
Święta mają swoje barwy, zapachy, swoją muzykę. To jest korespondencja sztuk i zmysłów na poziomie życia.
ZB: Dziękuję panu profesorowi za rozmowę.
Kraków, 28 sierpnia 2004 |
|
|